Myśli okołoblogowe

Teraz, kiedy spędzam kolejne dni w szpitalu, mam nieco więcej czasu na przemyślenia. O czym tak myślę? A to rożnie bywa. Powstają w głowie kolejne pomysły, które nawet sobie zapisuję. Dość często zastanawiam się nad sprawami okołoblogowymi. Co zrobić, a czego nie? A jeśli już, to jak?

Ci, którzy "czytają mnie" od dawna, mogą pomyśleć - acha, ona znowu chce coś zmieniać. Od razu jednak wyjaśniam, żadnych dużych zmian nie planuję. Chciałabym odrobinę częściej kierować swoje wpisy do osób borykających się z chorobą Parkinsona. Jak się zapewne domyślacie, mam na myśli wpisy dotyczące sztuki a właściwie arteterapii i wszystkiego co może być z tym związane. 

Pomysły mam, a właściwie ich nadmiar. Cała reszta zależy od... pana P. Ja mogę (i chętnie bym to robiła) pisać tu jeszcze z dwadzieścia lat. Tylko czy wtedy będą jeszcze blogi? O sobie już nie mówię. Czy za dwadzieścia lat ludzie będą jeszcze cokolwiek czytać, poza pismem obrazkowym? 

Jest też wielce prawdopodobne, że przyjdzie czas na zrewidowanie swojej twórczości artystycznej. Ciągle jestem na etapie szukania nowej ścieżki, a może raczej nadziei, że sama mnie znajdzie. Rysowanie tak drobiazgowych wzorków staje się problemem, a szkoda bo bardzo to lubię. Ta okoliczność, zafundowana przez pana P., plus dodatkowe atrakcje, może doprowadzić do... nie wiem, chyba do abstrakcji? ツ

A życie zrobi swoje i tak wszystko zweryfikuje, że wszelkie plany można będzie wywalić do kosza. Ja jestem tu na plusie, bo przynajmniej mogę o nich napisać, czyli w pewien sposób zostaną. Chyba?

Generalnie na plusie jestem pod wieloma względami. Nie o wszystkich tu napiszę, ale mogę odnieść się do samego blogowania, rysownia, malowania... Oj wiem, wiem, już temat blogowania nie raz poruszałam, ale pozwólcie, że troszkę sobie jeszcze popiszę. Zwłaszcze, że akurat skończył mi się papier do rysowania, a kolejna dostawa jutro. 

Patrząc na współczesny świat, gdzie jest tyle negatywnych emocji, tyle dramatów, warto mieć swoje miejsce i stworzyć coś w rodzaju obronnego muru. Ja otoczyłam się sztuką i książkami, zbudowałam swoja fosę, która chroni mnie, szczególnie wtedy, kiedy tego potrzebuję. Blog jest oczywiście skutkiem ubocznym  ツ choć też nie bez znaczenia. Wszystko co ma choć mały sens, jest w życiu ważne. Mieć cele, pasje, to żyć. Te małe i duże cele powodują, że człowiek zbiera siły, jeszcze coś chce od tego życia. Ja sama mobilizuję się do tego stopnia, że przygotowuję kolejne wpisy na bloga już na zapas. Nawet w szpitalu. ツ Jeszcze o tym, jeszcze o tamtym... póki mogę. Chciałabym też przeczytać sporo książek, ale jak czytać na zapas? To się nie da, a nowych stale przybywa. Zdecydowanie za późno ocknęłam się z tym co jeszcze chcę. Nie wiem czy też tak macie, że z upływem lat tych "chcę" jakoś więcej przybywa? 

Mój ostatnio ulubiony cytat:

„Największą tragedią nie jest śmierć, ale życie bez celu”. - Rick Warren

I taka jest prawda o życiu, zauważana zwłaszcza kiedy bliżej do końca. Dlatego zawsze powtarzam, rób coś więcej niż to, co konieczne. Już jutro, a najlepiej dzisiaj.

Wygląda na to, że zamiast napisać o blogowych planach, które gdzieś tam w mojej głowie krążą, paplam ogólnie i nie o tym co chciałam. A zresztą, tak na prawdę nie bardzo już sama wiem co tu dzisiaj miało być. ツ Rewolucji na blogu nie będzie, w życiu pewnie też. To, o czym intensywniej ostatnio myślę i powtarzam na blogu do znudzenia, to chęć spiknięcia za sobą osób z chorobą Parkinsona, które czują się choć trochę artystami lub chcieliby nimi zostać. Bardzo trudno jest mi podjąć decyzję o jakichkolwiek działaniach w tym kierunki, kiedy sama nie mam pojęcia jak będzie się u mnie rozwijać choroba. Co innego nie wywiązać się z planów we własnej twórczości czy nawet na blogu, a co innego wobec konkretnych osób. 

Wszystkiego dobrego, Deni

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Neuroart w 6 krokach

24 proste wzory Zentangle

3 zakładki do książki - do pobrania