E-sztuka

"E" staje się tak powszechne w naszym codziennym życiu, że chyba bez tego nie wyobrażamy sobie już funkcjonowania. E-zakupy, e-szkoła, e-telewizja, e-recepta, e-zdrowie.. a jeszcze e-sztuka. I tego ostatniego "e" dotyczy dzisiejszy wpis. Pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno "e" kojarzyło się jedynie z proszkiem do prania.


E-sztuka

W sumie te wszystkie e-udogodnienia są dobre, wygodne, oszczędzają czas itp. Szkoda tylko, że czasem powodują zanikanie, czy wręcz eliminowanie tego, co bardzo ważne - czynnika ludzkiego. Weźmy na przykład wizytę u lekarza. Wspominam akurat o tym, bo w poprzednim miesiącu miałam ich jedenaście, więc jestem na bieżąco. Prawdę mówiąc nie rozumiem dlaczego pełnoetatowi pacjenci nie dostają jeszcze jakiegoś "500plus"???

Generalnie nie mogę narzekać na podstawową opiekę medyczną, wręcz przeciwnie, jestem zadowolona z opieki lekarza rodzinnego. Jednak tak chodząc od gabinetu do gabinetu, od specjalisty do specjalisty, zauważam jakie zachodzą zmiany. Kiedyś lekarz słuchał pacjenta patrząc na niego, teraz... patrzy w monitor. Niby nic takiego, przecież bada, wypisuje recepty (teraz już e), daje  skierowania, udziela rad, albo i nie. A wszystko to zmuszony jest robić w pośpiechu. Tak samo a jednak inaczej. Też macie takie wrażenie? Może się zwyczajnie czepiam, ale z drugiej strony, bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z tego, jak wielkie znaczenie i wpływ na chorego może mieć lekarz-człowiek. Nie e-lekarz.

Oczywiście nie wszystko co "e" jest do kitu. Na przykład zakupy, bardzo wygodne rozwiązanie dla osób prawie niewychodzących z domu. To ogromne ułatwienie, jednak też nie zawsze zdaje egzamin, bo czasem lepiej coś obejrzeć czy przymierzyć. E-telewizja zupełnie mnie nie interesuje, ale już e-booki owszem. Generalnie e-świat ma swoje zalety, zwłaszcza w sytuacji kiedy ten realny staje się ograniczony, mniej dostępny. Istotne jest to, abyśmy nie zapominali, że nie jesteśmy e-ludźmi (jeszcze), kolorowymi awatarami, a czującymi istotami z krwi i kości. Jakże często w e-świecie o tym zapominamy. Żeby tylko w tym świecie.

Czas chyba wejść w główny temat dzisiejszego wpisu, czeli e-sztukę. Pod tym określeniem może mieścić się wiele, ale ja skupiam się na grafice cyfrowej, która w moim przypadku, jest chwilową odskocznią od rysowania.

Tworzeniem grafik cyfrowych zajmuję się rzadko, nie korzystam z super oprogramowania. Za to zawsze, kiedy pracuję, towarzyszy mi muzyka. Nawiasem mówiąc przy odręcznym rysowaniu też słucham ulubionych utworów. Bywa, że to połączenie "muzyka + rysowanie" zdecydowanie zaburza mi poczucie czasu. Nie chcę przesadzić z określeniem, ale chyba można to ująć jako twórczy trans.

A co w czasie takiego twórczego transu powstaje widać na blogu, w galerii i na Instagramie. Dzisiaj kilka kolejnych przykładów e-sztuki.

Kosmiczny kot 
Abstrakcja
Czas
Noc dmuchawca
Co o tym sądzicie? Powinnam, od czasu do czasu, sięgać po to artystyczne "e"? Czy też lepiej skupić się na rysowaniu? Wszelkie, nawet bardzo krytyczne uwagi przyjmuje na klatę. :)

Komentarze

  1. Wspaniałe prace Danusiu.:) Moim zdaniem powinnaś sięgać czasami po e-sztukę. chętnie bym więcej poczytała o jej tworzeniu. Pozdrawiam serdecznie.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) myślę, że tak dla odmiany jeszcze coś zrobię.

      Usuń
  2. Fantastyczne prace! Ja co prawda mam duży sentyment do tego, co zrobione własnoręcznie w sensie dosłownym, więc zawsze jakoś więcej szacunku mam do twórców malujących, rysujących, czy tworzących inne dzieła, metodami tradycyjnymi, ale podziwiam i chętnie oglądam także obrazy komputerowe, niezależnie od tego, jaki wkład miał w to informatyk przygotowujący program graficzny, a jaki twórca, który umiejętnie z niego skorzystał. Bo przecież pędzel, ołówek czy dłuto to także narzędzia, którymi jeden posługuje się lepiej, inny gorzej. Fotografia dawniej była sposobem uwiecznienia różnych chwil, dzisiaj urosła do rangi sztuki. Dobre, tzw. artystyczne fotografie, podobnie jak grafikę cyfrową, powiela się w ograniczonej liczbie ponumerowanych egzemplarzy i sprzedaje za imponujące kwoty (pierwszy numerowany i sygnowany egzemplarz zawsze najdroższy). Świat się zmienia, pojawiają się takie dziedziny sztuki, o jakich dawniej nam się nie śniło. Z wielką przyjemnością i zainteresowaniem będę oglądać wszystkie Twoje dzieła, Danusiu, bo imponujesz mi zarówno twórczością "odręczną" jak i ta na "e" :))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Małgosiu :) tak, to prawda, świat się bardzo zmienia, ale tak jak piszesz, to co tradycyjnie stworzone zawsze będzie cenniejsze. A taką mam przynajmniej nadzieję.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz.ツ To dla mnie wiele znaczy

Popularne posty z tego bloga

Neuroart w 6 krokach

24 proste wzory Zentangle

3 zakładki do książki - do pobrania