Dlaczego robię to, co robię?

 Należałoby najpierw wyjaśnić co robię, czy inaczej, co mam na myśli pisząc "robię". Jestem pewna, że niektórzy domyślają się, ale i tak powinnam to wyjaśnić. Otóż mam na myśli wszelkie twórcze działania, rysowanie, malowanie, ceramikę czy nawet miniatury oraz w pewnym stopniu blogowanie.

Walka z chorobą Parkinsona to nie tylko medykamenty i ćwiczenia fizyczne. Podobnie jak lekarze zalecają nam leki, fizjoterapeuci ćwiczenia, my sami lub z pomocą innych osób, możemy zorganizować sobie terapię sztuką. Muszę tu podkreślić, że sztuka ma w sobie pewną moc, bardzo cenną. Sam proces tworzenia jest cenniejszy niż efekt końcowy. Są jeszcze treści, które umieszczamy w swojej pracy, a to sprzyja ekspresji i komunikacji. 

Objawy choroby Parkinsona stopniowo wpływają na twórczą pracę. Trudniej jest się skoncentrować i skupić, pojawiająca się apatia też nie poprawia ogólnego stanu. Czasem więcej energii zużywa się na maskowanie objawów, zamiast zużyć ją na tworzenie. 

Sztuka to jedno z narzędzi do radzenia sobie ze stresem i lękiem. A jak wiadomo właśnie te emocje, sytuacje stresujące, mają wpływ na objawy choroby Parkinsona, ponieważ adrenalina pobiera niewielkie rezerwy dopaminy, które mają do dyspozycji osoby z tą chorobą. Dlatego każda forma relaksu warta jest naszego czasu.

Tworzę, pomagam sobie jak tylko potrafię, a swoje doświadczenia opisuję dla innych. Wiem, że to pomaga i staram się "zarazić" nawet te osoby, które nigdy czegoś takiego jak rysowanie czy malowanie nie robiły. Bo są techniki przy których żadne zdolności nie są potrzebne.

Czasem używam określenia "arteterapia", choć zdaję sobie sprawę z tego, że nie do końca jest poprawne. Zastanawiałam się jak inaczej to nazywać, terapia zajęciowa? Też nie bardzo, bo w moim odczuciu to zdecydowanie więcej. Być może kiedyś ktoś się przyczepi do mnie w kwestii nazewnictwa lub czegoś innego, bo w internecie różnie bywa, czego mogłam nie raz doświadczyć. I wówczas zadaję sobie pytanie - a po co ci to było?! A jednak, tworzę, opisuję, na przekór losowi i być może pewnym osobom

Przy chorobie Parkinsona  nie można nic nie robić, przekonałam się o tym na własnej skórze. Był taki moment, że praktycznie przestałam... prawie wszystko, nie potrafiłam przejść 200 metrów, a o całej reszcie nawet nie piszę. Z pomocą leków i własnego uporu udało mi się wyjść z tego stanu. Nie mam pojęcia jak długo jeszcze będzie się udawało, ale warto powalczyć nawet o jeden dzień jako takiej sprawności. Najlepszym sposobem jest... coś robić. Pozostawianie tej choroby tak, aby szła niezakłócenie swoim torem, pozwala jej nabierać prędkości. Poza tym prowadząc czynną walkę wkraczasz do kręgu wojowników (PD Warrior) którzy starają się coś zmienić, a nie tylko o tym mówić. Gdy udaje Ci się czegoś dokonać, czujesz się zdecydowanie lepiej!

Prowadząc ten blog, staram się dołożyć swoją malutką cegiełkę do poszerzenia świadomości na temat choroby Parkinsona. Zauważyłam, że jeśli chodzi o internet, na świecie chorzy są bardzo aktywni, mają swoje społeczności, bardzo często udaje się im później spotkać w realu. I to ma sens, bo w grupie jest łatwiej.

U nas nie wygląda to zbyt optymistycznie, po prostu brakuje organizacji czy osób, które to rozkręcą. Może właśnie dlatego, że świadomość w temacie choroby Parkinsona jest na niskim poziomie? Może dlatego, że przyjmuje się błędnie, iż to choroba osób starszych, a przecież o takie nie trzeba już dbać bo tylko biorą te emerytury. 

A sami chorzy? No cóż, czasem trudno jest pchać się przed mikrofony, aby walczyć o poprawę, skoro mowa bardziej przypomina bełkot. Poza tym nie każdy to potrafi. Podejrzewam, że wiele osób coś wie o tej chorobie, tylko co? Zazwyczaj jest to skojarzenie z trzęsąca się ręką, a może nawet z częstszymi upadkami, ale nie z udręką psychiczną, jaką może to powodowaćChorzy nie zawsze mówią o najciemniejszych chwilach, przez które przechodzą. Trudności jakie napotykają u wielu z nich skutkują tym, że cierpią po cichu, sami ze sobą. Dlaczego? Być może właśnie z powodu tych problemów? Jeśli chcę komuś wyjaśnić jak trudne jest znoszenie niektórych objawów i zaczyna mi się plątać język, to sobie daruję dalsze wyjaśnienia i nie mówię co mi dolega.  

Ja postanowiłam nie tylko ćwiczyć i rysować, ale i pisać. Zawsze lubiłam blogi, jeden więcej czy jeden mniej, dla mnie bez różnicy. Tak było, zmieniły się moje priorytety i blog DeniMix będzie już bardziej archiwum wcześniejszych wpisów. O tym szczegółowo napiszę właśnie tam.  

Tutaj, póki będzie to możliwe, powinny pojawiać się nowe wpisy i mam nadzieję, że nie stanie się ono moją "ścianą płaczu", chociaż może kawałek dobrze byłby na to przeznaczyć? Nie zawsze da się udawać doskonały humor i takie też samopoczucie. Nie zawsze głowa wie co podpowiedzieć ręce,  nie zawsze można pisać na klawiaturze, nie wspominając już o rysowaniu. Nie zawsze Google wie co staramy się powiedzieć, a na wyszukiwanie informacji o chorobie wali nam podpowiedzi w stylu  - "jak się umiera na Parkinsona". Osobiście wolałabym zobaczyć podpowiedź wyszukiwania - jak żyć aktywnie z Parkinsonem? Nie, nie chcę informacji o umieraniu. 

Nieważne, co ci się przytrafia, ważne, jak to wykorzystasz. Życie przypomina grę w pokera. Nie masz wpływu na to, jakie dostaniesz karty – ale tylko od Ciebie zależy, jak rozegrasz partię. 

– Regina Brett

Wszystkiego dobrego, Deni


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Neuroart w 6 krokach

24 proste wzory Zentangle

3 zakładki do książki - do pobrania