Walki z boreliozą ciąg dalszy

Dawno nie pisałam o boreliozie. Nie oznacza to, że żyję sobie całkiem dobrze, nie poświęcając ani chwili na myślenie o tej chorobie. Prawdą jest, że od kwietnia zeszłego roku funkcjonowałam bez antybiotyków. Niestety te czasy to już przeszłość.

Dlaczego w ogóle, od czasu do czasu, o tym piszę?

Trzeba to robić. Spotykam wiele osób, które bagatelizują kleszcze, mało tego, machają ręką na wyraźny rumień! Z tego co słyszę, takie machanie ręką zdarza się czasem lekarzom rodzinnym, a tego to już kompletnie nie mogę pojąć.

Uczulam, nie bagatelizujcie! Leczenie, zwłaszcza w przypadku boreliozy zbyt późno zdiagnozowanej, jest koszmarne. Nawet podwójnie, bo raz to ilość leków, ich skutki uboczne i tak dalej, dwa to koszty.


Wracając jednak do mojego leczenia. W tym miesiącu niestety znowu rozpoczęłam intensywną antybiotykoterapię. Różne, mniej lub bardziej "cudowne", środki polecane w boreliozie to za mało. Objawy nasiliły się, nie było wyjścia. Moje główne objawy są natury neurologicznej i okulistycznej. Nie wiem, które gorsze? Chyba jednak te pierwsze, bo skoro jedno oko niedowidzi, zostaje to drugie. Z rękami jest gorzej, zwłaszcza kiedy objawy pojawiają się w ręce do tej pory sprawnej. W dodatku tej, którą rysuję.

Nie będę się tu szczegółowo rozpisywać, zwłaszcza w temacie samego leczenia tej choroby, nie chcę Was zanudzać. Poza tym nie jestem osobą kompetentną aby pisać o leczeniu. Cały skrót mojej boreliozowej historii znajdziecie na osobnej stronie.

Nie pozostaje mi nic innego jak mieć nadzieję, nie tyle na wyleczenie, co na podleczenie. Zdrowo się odżywiać, brać garściami suplementy i... trzymać za portfel. Koszty są bardzo wysokie, ceny leków zawrotne, a w aptekach też to różnie wygląda. Przykładowo - 7 tabletek antybiotyku to, zależnie od apteki, 40 do 70 zł. Opakowanie na jeden tydzień, a tygodni... dużo. Do tego drugi antybiotyk, wiaderko probiotyków, witaminek, suplementów, ziół...

Jeszcze raz - nie bagatelizujcie! Jak lekarz rodzinny "machnie ręką" idźcie do innego. Nie odpuszczajcie. Chyba, że wolicie przestać chodzić, mówić, widzieć, cierpieć z powodu silnych bóli, wpaść w depresję. Wybór należy do Was.

P.S. Podobno kleszcze już ruszyły do boju? Tym bardziej uważajcie. Lasów nie trzeba omijać, wystarczy rozsądne podejście do tematu i czujność.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Neuroart w 6 krokach

24 proste wzory Zentangle

3 zakładki do książki - do pobrania