Popularność Zentangle® na świecie

Według oficjalnych danych, w czterdziestu krajach  świata, jest ponad 3 tysiące certyfikowanych nauczycieli Zentangle®. Czy to dużo? Biorąc pod uwagę fakt, że to tylko rysowanie, chyba tak. 

Tak mają się sprawy na świecie, przy czym są kraje, gdzie lista certyfikowanych nauczycieli jest bardzo długa, a są i takie, gdzie wyszkolonej osoby nie znajdziecie. Do tej drugiej grupy należy Polska.

Rysowanie cienkopisem wzorów Zentangle® podbija świat

Zentangle® na świecie zyskuje sobie coraz więcej fanów, wydawane są stale nowe książki, zazwyczaj mówiące o tym "jak"... jak rysować, komponować itd. Blogerzy, niekoniecznie ci certyfikowani, dzielą się własnymi kreacjami, wzorami, pokazują krok po kroku jak narysować konkretny wzór. Nagrywają filmiki instruktażowe, organizują wyzwania. I tak, jak samo rysowanie ogranicza się do małego kartonika, tak idea Zentangle®, powoli zatacza coraz szersze kręgi.

Społeczności fanów Zentangle® widoczne są w mediach społecznościowych, na samym Facebooku jest ich masa. Począwszy od oficjalnej grupy, poprzez lokalne społeczności, aż do grup powiązanych ze stronami czy blogami. Na polską grupę nie natknęłam się i nawet myślałam czy nie założyć? Z jednej strony byłoby fajnie razem spotykać się, przynajmniej wirtualnie, a z drugiej... nie wiem czy chce się tym obciążać?


Rosnąca popularność Zentangle®, spowodowała, że zainteresowali się nią nie tylko psychoterapeuci ale i neuropsychiatrzy.

Obserwacje naukowe ujawniły, że umysł staje się spokojny, a płaty czołowe, odpowiedzialne za zadania takie jak planowanie, podejmowanie  decyzji, ocenianie, rozwiązywanie problemów oraz pamieć krótkotrwałą - są całkowicie pochłonięte rysowaniem wzorów Zentangle®. Płat skroniowy, przetwarzający informacje zmysłowe, wyłącza się, wprowadzając rysującego w stan przypominający medytacyjny.

Dr Sanjay Phadke, starszy konsultant Neuropsychiatrii w szpitalu Jehangir Hospital w Indiach, gdzie odbywają się takie zajęcia, badał wpływ Zentangle® na mózg. Po przeprowadzeniu badań metodą PET(Pozytonowa tomografia emisyjna) stwierdził, że - rysowanie splotów wymaga skupienia i wycofania się z natrętnych myśli oraz emocji, co prowadzi do przyjemnego doświadczenia "płynięcia". Innymi słowy, wykonywaniu czynności, która daje poczucie energii i radości, co może spowodować utratę czasu i przestrzeni, w pozytywnym sensie. - źródło punemirror.indiatimes.com 

O antystresowych zaletach Zentangle® mówi się i pisze bardzo dużo, dlatego dziwi mnie, że nasi psychoterapeuci, psychologowie, psychiatrzy, nie starają się poznać głębiej tej metody i nie próbują jej wprowadzać w praktyce. Czy rzeczywiście mnie to dziwi? Biorąc pod uwagę stan naszej psychiatrii... chyba jednak nie.


Ciekawostka - w grudniu 2017 roku Fundacja Royal Talens rozpoczęła współpracę ze Szpitalem Dziecięcym Wilhelmina w Utrechcie w Holandii. Każdego roku jest tam hospitalizowanych około 5000 dzieci. Zajęcia z Zentangle® z całą pewnością przyczyniają się do poprawy samopoczucia młodych pacjentów. Więcej na stronie royaltalensfoundation.org

zdjęcie royaltalensfoundation.org

W Polsce Zentangle® raczkuje, nawet pomimo wydawanych książek w naszym języku, ogólnych informacji zamieszczanych przez kreatywne blogerki. Zastanawiałam się dlaczego tak się dzieje? Przyznaję, nie znalazłam konkretnej i pewnej odpowiedzi, są jedynie przemyślenia, którymi się podzielę.

Zentangle® określane jako twórcza medytacja...

no właśnie. Po pierwsze medytacja, po drugie "zen". To inna kultura, która zresztą często jest napiętnowana przez różne środowiska. Nie tak dawno wpadłam na artykuł, w którym kolorowanki antystresowe i Zentangle®, zostały określone jako "nowe zagrożenie duchowe". Sama technika Zentangle®, według autorki artykułu, "odnosi się do znanych obiektów, na przykład zwierząt, które są wypełnione geometrycznymi wzorami."


Jak widać autorka niespecjalnie zapoznała się z podstawowymi zasadami Zentangle® i pewnie dlatego rozpisała się szerzej na temat mandali. Jednak "duchowe zagrożenie" dalej pozostało zagrożeniem. Według autorki oczywiście. (dla zainteresowanych źródło, które lepiej sobie darować)

Malowanie, rysowanie czy kolorowanie, z całą pewnością dobre jest na stres. Wszystko, co może nam pomóc, jest  warte zainteresowania. Czy oglądając mandalę, bądź nawet ją rysując, zaraz przejdę na buddyzm? Oczywiście, że nie! Rysowanie mandali, swoją drogą bardzo przyjemne, poza samą techniką relaksacyjną i artystycznymi walorami, może mieć aspekt kulturopoznawczy. Nic więcej. Czasem rysunki oparte na kole nazywane są mandalami a w rzeczywistości mogą to być rozety witrażowe, często występujące w naszych kościołach. Zachodzi tu zwyczajne mylenie pojęć.

Jeśli w przypadku mandali można doszukać się tej religijnej strony (nie zawsze), a dokładniej buddyzmu, to w przypadku Zentangle® trudno o tym mówić. Nie świadczy o tym nawet to "zen" na początku, choć dla niektórych jest to czynnik decydujący. Nazwa jak nazwa, taką wybrali twórcy, ale określanie tej techniki "duchowym zagrożeniem" jest totalną bzdurą!


Druga sprawa to szkolenia (i pieniążki). W Polsce nie ma kursów Zentangle®, ale w Europie owszem. Jeśli ktoś byłby zainteresowany to najbliższe jest na początku maja we Frankfurcie. Koszt bez zakwaterowania - 1.525 €. Listę aktualnych szkoleń znajdziecie na stronie zentangle.com. Już widzę jak tłumy z Polski zapisują się na szkolenie. Niestety, są to spore koszty, a przyszłość niepewna.

Wyszkoleni nauczyciele organizują warsztaty, zazwyczaj płatne. W końcu po coś ten certyfikat robili. Pomijając kwestię finansową, zajęcia są na pewno bardzo przyjemne. Przede wszystkim integrują fanów rysowania wzorów, pozwalają przyjemnie spędzić czas, wymienić się doświadczeniami. Wystarczy papier, pisaki i filiżanka kawy bądź herbaty.

Czy w Polsce organizowane są podobne warsztaty? Być może, gdzieś w klubach seniora, zdarzają się podobne zajęcia, do mnie jednak nie dotarły takie informacje. O płatnych warsztatach też nie słyszałam i obawiam się, że nie byłoby chętnych. A zresztą jak mają być, skoro certyfikowanych brak?

Zentangle® to nie tylko twórczy relaks, uważność, rysowanie dla przyjemności, to też biznes. Na szczęście, albo i nie, ja zdecydowanie opowiadam się za wersja pasjonacką i mam zamiar tego się trzymać. Dzielę się z Wami całą zdobytą wiedzą i doświadczeniem, ale pamiętajcie, certyfikatu nie posiadam. A jeśli to Wam nie przeszkadza i nie boicie się "duchowego zagrożenia", to zapraszam częściej.

Na koniec wrócę jeszcze do certyfikowanych nauczycieli Zentangle®. Sami możecie sobie przejrzeć liczbę wyszkolonych osób na stronie zentangle.com. Proponuję wybrać Stany Zjednoczone, lista jest niesamowicie długa. Polska, jak wspomniałam wcześniej - 0, sąsiednie Czechy - 2, Francja - 9, Wielka Brytania - 31, i tak dalej.

Większe zainteresowanie tematem, czy może bardziej biznesowe podejście? Pewnie trochę jedno i drugie. Jedno jest pewne, w Polsce zainteresowanie jest niewielkie, a szkoda. Czy powodem mogą być ewentualne koszty, czy może to "zen" na początku?  Co o tym sądzicie?

Komentarze

  1. Jeśli są certyfikaty, to jest to bez wątpienia biznes i w tym momencie już mi się to mniej podoba. No i u nas, wiadomo, ludzie maja mniej pieniędzy na przyjemności, niż na przykład Amerykanie. Szukamy raczej darmowych zajęć i kursów, ewentualnie za symboliczną składkę.

    Całkiem sporo wzorów, które spotykam teraz w zentangle, rysowałam dawno temu po prostu z głowy, sama je wymyśliwszy :), nie wiedząc, że ktoś to usystematyzował i opatentował.

    Podoba mi się zentangle, ale sama wolę rysować mandale, odpowiada mi ta konieczna w nich symetria.
    Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś chciała wydawać na rysowanie mandali certyfikaty.... chociaż... może też są na to jakieś licencje?! Czego to ludzie nie wymyślą...
    Ja mam do rysowania mandali podobne podejście jak Ty do zentangle - pasjonackie :). Nie rysuję mandali ściśle według zasad buddyjskich, są to raczej moje wariacje na ten temat, w stylu popularnym w naszym obszarze kulturowym (koło z powtarzalnymi sekwencjami wzorów).
    Od wielu lat (z przerwami) uprawiam też jogę, ale w zasadzie zajmuję się tylko ćwiczeniami fizycznymi, częściowo dietą, która bardzo mi odpowiada, stosuję niektóre podstawowe zasady hartowania i oczyszczania ciała - natomiast o buddyzmie to pojęcie mam takie sobie bardzo ogólne, coś tam wiem, ale mnie to w ogóle nie obchodzi. A pewnie ktoś mógłby sobie wyobrazić, że jestem buddystką, bo nie jem mięsa, ćwiczę asany i rysuję mandale :))).
    Natomiast jeśli chodzi o działanie terapeutyczne, to z pewnością zarówno zentangle, jak i mandale czy nawet kolorowanki, niewątpliwie taką moc mają. Podobnie zresztą jak wszelkie inne zajęcia manualne. Sama wiem, jak wspaniale uspokaja mnie i "resetuje" zajęcie się takim "uporządkowanym" rysunkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha :D No widzisz Małgosiu, wygląda na to, że jesteś buddystką! A tak przynajmniej określiłaby Ciebie osoba, która pisała o "zagrozeniach duchowych". A tu trzeba mieć zdrowe podejście do tematu i robic to, co nam słuzy.

      Usuń
    2. Wracając do Twoich rozważań nad ewentualnym zajęciem się nauczaniem Zentangle w sposób profesjonalny, to myślę, że jedynym argumentem przeciw byłoby to co sama napisałaś - czy Cię to zbytnio nie obciąży. Bo niewątpliwie wzięłabyś na siebie ogromny trud wytyczania nowych ścieżek w naszym kraju, jako pierwsza licencjonowana nauczycielka Zentangle! I tylko Ty możesz odpowiedzieć na to pytanie - czy podołasz, a raczej - czy masz ochotę na to "podołanie"? Bo że wiesz wszystko w tej dziedzinie, że jesteś mistrzynią, to nie ulega wątpliwości. Więc jak nie Ty, to kto? - pytanie retoryczne, w każdym razie ja o żadnej alternatywie nie wiem.
      Myślę, że pomysł jest świetny i na pewno znajdzie się sporo chętnych do uczestnictwa w prowadzonych przez Ciebie zajęciach. Nie sądzę, mimo wszystko, że przeszkodą jest "zen", raczej koszty, ale może jest to opcja do sensownego zminimalizowania? Spotykam często na różnych blogach oferty najprzeróżniejszych kursów, ceny według mnie są czasem zaporowe, tematy niszowe, a jednak okazuje się, że chętnych jest dużo. Ludzie mają coraz więcej czasu i pieniędzy, starają się spędzać czas kreatywnie, chętnie zamiast na wczasy na plaży jadą na jakieś warsztatowe zajęcia, uczą się lepić z gliny, prząść, kaligrafować, wyrabiać sery, zbierać zioła itd, jest też mnóstwo przedziwnych kursów internetowych - może nadszedł czas i na Zentangle?

      Usuń
    3. Dziękuję za miłe słowa. Powiem tak, gdybym była młodsza, a przede wszystkim zdrowsza, nie zastanawiałabym sie ani chwili, tylko próbowała to rozkręcić. Sądzę, że coś by się udało. Nawiasem mówiąc mam propozycję poprowadzenia warsztatów w małym gronie, ale odwlekam bo... no właśnie, bo gorzej z moją dyspozycyjnością. Nie będę ukrywać, że zniecheca mnie też problem z mową, zacinam się. Pewnie nie przeszkadzałoby to innym, ale mnie blokuje. Muszę się jednak zmobilizować i spróbować.

      Usuń
    4. Danusiu, rozumiem problemy zdrowotne, to rzeczywiście czasem trudno przeskoczyć... ale zacinanie się w żadnym wypadku nie może być przeszkodą! Miałam do czynienia z osobami mającymi naprawdę poważne trudności z mową, jąkającymi się lub mówiącymi bardzo niewyraźnie (jakaś wada aparatu mowy) - ale te osoby miały do powiedzenia coś, na czym się doskonale znały, więc dla słuchaczy istotna była treść przekazu, a nie forma.
      Na Twoje zajęcia nie przyjdą ludzie przypadkowi, lecz zainteresowani tematem, więc z całą pewnością będą umieli skupić uwagę na istotnych kwestiach dotyczących Zentangle, a nie będą jej zwracać na jakieś kłopoty z wymową.
      Skoro życie przynosi Ci takie wyzwania, to nie wahaj się, działaj! Życzę Ci powodzenia :).

      Usuń
    5. Dziękuję Małgosiu :* dodajesz wiary w siebie.

      Usuń
  2. Dzień dobry,
    Właśnie wczoraj odkryłam Pani fantastycznego bloga, czytam i czytam i jestem zachwycona, szczególnie Pani pracami. Piszę komentarz tutaj ponieważ chciałam się podzielić moją refleksją. Dopiero odkrywam zentangle i uważam, że jest tu wspaniała forma relaksu i medytacji wręcz. Na mnie osobiście tak działa kreślenie wzorów... Nie podoba mi się jednak takie ścisłe trzymanie zasad. Jeżeli trzeba rysować na konkretnym kartoniku, konkretne wzory, bez używania gumki do mazania, nie może przedstawiać tego czy tamtego to już przestaje być sztuką. Wolę prace takie jakie są w Pani galerii ( cudowne zresztą). Są przecież w dużej mierze oparte na zentangle a piękniejsze i pełniejsze. Oczywiście zentangle w klasycznej formie jest równie wspaniałe, ale jednak mnie te ścisłe zasady i patenty trochę przeszkadzają.
    W Polsce ludzie nie mają najmniejszego pojęcia jak wykorzystywać swój wolny czas. Rysowanie jest odbierane jako zajęcie niepoważne. Kobiety na emeryturze najczęściej harują przy wnukach, ponieważ nie mają własnych zainteresowań( chyba, że ploty z sąsiadkami i beznadziejne wpatrywanie się w telenowele w telewizji można nazwać zainteresowaniami).
    A młodsi ludzie zgodnie z obecną modą "nie mają czasu". Kilka moich koleżanek spędza wolny czas włócząc się po sklepach i kupując niepotrzebne szmaty, za pieniądze, których tak naprawdę nie mają. ech, smutne to...
    Dziękuję Pani za tego bloga, jest Pani niesamowicie utalentowana i pisze Pani doskonałą polszczyzną, o co bardzo trudno a co ja bardzo cenię.
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za miły komentarz. 🙂 Zgadzam się z wszystkim co napisałaś Małgosiu. 🙂 Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko mojej pufałości i możemy się zwracać do siebie po imieniu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie mam nic przeciwko temu, będzie mi bardzo miło, mam nadzieję być tu częstym gościem...

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz.ツ To dla mnie wiele znaczy.
Zapraszam Cię na mój drugi blog Silver60plus też o sztuce.

Sztuce przetrwania...

Popularne posty z tego bloga

Neuroart w 6 krokach

24 proste wzory Zentangle

3 zakładki do książki - do pobrania